A mi się nowy Bond podobał!

A mi się nowy Bond podobał!

7 listopada 2015
7
listopada 2015

Miałem przyjemność wybrać się wczoraj do kina na nowego Bonda - niestety nie byłem pierwszy z mojego otoczenia, przez co zdążyłem się już naczytać i nasłuchać wielu negatywnych recenzji na jego temat. Żadnej pozytywnej! Zmieniło to moje wyjściowe nastawienie (a szkoda), bo szedłem zobaczyć co to za szmira, że tak wszyscy po niej jadą.

Oglądałem, oglądałem i się nie doszukałem. No może poza słabymi efektami ze śmigłowca w pierwszej części filmu, gdzie z zamkniętymi oczami widać, że graficy i animatorzy niekoniecznie się wykazali, jak na tak drogą i markową produkcję. Czy też kiepską, mało wyrazistą i mało „bondowską” aktorkę, grająca jego kobietę. Ale to wszystko.

Wszystkie pozostałe elementy filmu to typowy Bond.

Bez logiki, bez spójności czy bez głębszego przekazu. Typowa akcja z absurdalnymi sytuacjami, pięknymi samochodami i szybkimi kobietami - czy też odwrotnie. Cały Bond. Dziwię się ludziom, którzy doszukują się w tym filmie jakiegoś głębszego sensu czy też ambitnego kina - toż to przecież zawsze tak było i tak ma być. Taka konwencja. Bajka dla dorosłych facetów oraz kobiet wzdychających na widok agenta 007.

Wiele opinii, jakie zdążyłem do tej chwili usłyszeć, to m.in. takie, że to najgorszy Bond w historii... No nie wiem - widziałem gorsze. Chociażby Quantum of solace. Skyfall też w mojej opinii znajduje się o oczko niżej, ale to może akurat przez sentyment do Mexico City, w którym miałem przyjemność gościć w momencie kręcenia obecnej części. A nie, zaraz! Skyfall jest o oczko niżej, bo tam nie zagrał Christoph Waltz - który w tej części idealnie został dobrany do roli czarnego charakteru!

Poza tym, umówmy się - cała seria Bonda z Danielem Craigiem, to zupełnie inny styl filmów, niż były do tej pory. Sentymentalny i rozklejający się bohater, brak kosmicznych gadżetów, niemożliwych scen, wyjątkowo mała liczba uwodzonych kobiet, czy też czarni bohaterowie bez jakichś ponadprzeciętnych możliwości i mocy. To nie jest Bond, do jakiego przyzwyczaiły nas wszystkie wcześniejsze części serii, z innymi aktorami wcielającymi się w rolę agenta 007.

Dlaczego właśnie ta część tak bardzo mi się podobała?

Bo mamy wreszcie jakiś zwrot i próbę powrotu do tego, co było kiedyś. Niemożliwe sceny (np. pusty Rzym nocą - czy ktoś kiedyś był w Rzymie i widział to miasto puste? Przecież to nie możliwe!), szybkie uwodzenie kobiet niezależnie od ich sytuacji (np. tuż po pogrzebie - w końcu każda okazja jest dobra), super gadżety jak np. zegarek pokazujący godzinę, czarne charaktery, które są w stanie wybudować wielkie centrum dowodzenia na środku pustyni i nikt w świecie cyfryzacji i szerokorozwiniętej infrastruktury komputerowej o tym nie wie, czy wreszcie - prawdziwe suchary na miarę Karola Strasburgera, które przeplatają się w różnych sytuacjach. To jest prawdziwy Bond!

Jedna część z Daniele Craigiem podobała mi się równie dobrze - pierwsza, czyli Casio Royale. Może dlatego, że wprowadzono nowego bohatera, który moim zdaniem do tej roli pasuje idealnie. Pozostałe dwie, to były dla mnie po prostu filmy akcji, które równie dobrze mogłyby pojawić się pod innym tytułem (np. Zagubienie czy Pomyłka Bourne’a) i niewiele by to zmieniło, a to z uwagi na brak elementów, o których pisałem wcześniej.

I jeszcze co do muzyki. Bo znowu wszędzie krytyka. Tak, racja - tytułowa piosenka sama z siebie mało ciekawa i znacznie gorsza od dotychczasowych. Ale idealnie wkomponowana w początkową animację, która również zasługuje na słowa uznania. Tak to już jest, że niektóre elementy samotnie wydają się kiepskie, ale w połączeniu z innymi następuje efekt synergii - i taki właśnie moim zdaniem pojawił się tutaj. Patrząc całościowo, intro do filmu utrzymało poziom produkcji z naszym przewspaniałym agentem.

Zatem, w przeciwieństwie do znacznej większości opinii w internecie, polecam się wybrać na nowego Bonda. Jeśli ktoś oglądał stare części i pamięta konwencje tej serii, zrozumie czemu polecam. Jeśli ktoś zaś nastawia się na kino akcji z bardzo dobrze przemyślaną intrygą, spójną koncepcją i realizmem, to niech lepiej zostanie w domu, bo jak już pisałem wcześniej - realizm czy logika w tej serii, to ostatnie rzeczy, o jakich myślał ich twórca.

Miłego seansu!

A jeszcze na koniec, wygrzebane dwie fotki ze wspomnianego wcześniej wyjazdu. Ciekaw byłem jak będzie to wyglądąło w filmie.

Jakoś udało się dostać na teren by stanąć face to face z Catriną.

Inne wpisy
Przyjaźń
28
lutego 2023
Przyjaźń
Tawerna Gdynia, do której zajrzałem przypadkiem
26
czerwca 2023
Tawerna Gdynia, do której zajrzałem przypadkiem